Gwiazdkowy konkurs: wygraj automat do pieczenia chleba!

12/16/2012 Agata 94 Comments


Lubicie zapach świeżego pieczywa? Ciepłego chleba, prosto z piekarni? Czy to jeden z tych zapachów, które przywołuje same dobre skojarzenia? Już same Święta Bożego Narodzenia kojarzą się nam z wieloma pięknymi zapachami. 
Który z nich przywołuje Wasze najmilsze wspomnienia?

Kochani, tak jak wspominałam we wcześniejszych wpisach - grudzień jest miesiącem współpracy bloga Kuchenne Czary Mary i firmy Philips. 
W ciągu tych 31 dni znajdziecie na stronie wielkiezarcie.com przepisy mojego autorstwa. 
Oprócz tego mogę Wam, moim czytelnikom również zaoferować do wygrania sprzęt tej firmy - automat do pieczenia chleba. 
Taki jak na zdjęciu poniżej (dokładny opis znajduje się pod tym linkiem).
Daje on możliwość wykonania samemu domowego chleba bez specjalnego wysiłku. 
Jego najciekawszą chyba opcją jest możliwość zaprogramowania go wieczorem - tak, aby rano obudził nas zapach świeżo wypieczonego chleba :-)

(zdjęcie pochodzi ze strony Philips)


Aby wziąć udział w konkursie z nagrodą ufundowaną przez firmę Philips należy:


  • polubić profil Kuchenne Czary Mary na Facebooku.
  • zostawić pod tym wpisem komentarz z odpowiedzią na pytanie konkursowe.
  • KONIECZNIE zostawić w komentarzu swój adres e-mail.

W konkursie wezmą udział komentarze zostawione pod wpisem do północy z 23 na 24 grudnia.
Wygra odpowiedź wybrana przez trzyosobowe jury (w skład wchodzę też ja).
W Wigilię Bożego Narodzenia do Szczęśliwca wyślę e-maila z informacją o nagrodzie i prośbą o adres do wysyłki. 
Sprawdzajcie tego dnia swoje skrzynki! :)


94 komentarze:

  1. Święta to mieszanina różnorodnych wspaniałych zapachów. Aromat korzennych przypraw, pieczone mięsa z wykwintnymi dodatkami, kawa parzona w ekspresie podawana z wyjątkowym deserem. Jednak dla mnie najmilszym zapachem, który kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia jest aromat pomarańczy. Urodziłam się w czasach, kiedy cytrusy były synonimem luksusu, czegoś niedostępnego, a jednocześnie niezwykle egzotycznego i upragnionego. Nie można było ich kupić ot tak, po prostu, ale przed świętami pojawiały się na półkach sklepowych. Pamiętam, gdy jako dziecko wyczekiwałam świąt. W moim domu celebrowało się każdą chwilę: przedświąteczne porządki, po których dom pachniał czystością, ubieranie choinki pachnącej piernikami, pieczenie mięs, które drażniły zmysły podczas postnej Wigilii w oczekiwaniu na Boże Narodzenie. Ale świąteczny nastrój dopełniała mama, która przynosiła do domu pomarańcze. Tylko kilka. Nie wiem do dziś, jak udawało się jej zdobyć te owoce. Pewnie musiała wystać je w ogromnej kolejce. Ale zawsze trafiały do domu przed świętami, a ja upajałam się ich smakiem. Zachwycało mnie w nich wszystko: słoneczna barwa, cudowny sok i przepięknie pachnąca skórka, którą razem z mamą przygotowywałam do kandyzowania. Zapach pomarańczy zawsze wypełniał nasz dom w czasie świąt. Dziś pomarańcze są czymś powszechnym, ale w moim domu co roku w dużych ilościach pojawiają się przed świętami Bożego Narodzenia. Suszę ich plastry, aby zapach utrzymywał się jak najdłużej, dodaję ich sok do keksu, a skórkę do innych wypieków. I zjadam je, bo ja i moja mama, a także moje dzieci bardzo je lubimy. Przecież gdy pachną pomarańcze, święta są tuż, tuż...

    Pozdrawiam świątecznie, Aleex

    agaste@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. jeżeli chodzi o zapach to zapach bułeczek z wiśniami posypanych cukrem pudrem przywołują u mnie najmilsze wspomnienia i dreszcze i moje nozdrza pulsują, są to bułeczki, które piekłam kiedyś z babcią, to one mi brudziły koszulki, których się nie odpierało, ale kiedyś tylko te bułeczki poprawiały mi humor, a teraz gdy czuję ich zapach mam wrażenie że przenoszę się w inny bajeczny świat:) To najpiękniejszy zapach wywołujący najpiękniejsze wspomnienia. anna-mienko@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta kojarzą mi się z wieloma wypiekami nie tylko z ciastami, pysznymi pieczeniami, ale też chlebem. Chyba najbardziej najmilsze wspomnienia przywołuje mi zapach pieczonego na święta makowca i murzynka przez moją babcie. Wtedy byłam małą dziewczynką, stojącą w kuchni i przyglądającą się jak moja babcia tworzy te pyszne ciasta. Potem było pieczenia, zapach maku i czekolady unosił się po całym domu, tak samo jak zapach świeżej choinki, którą zawsze ubierałam z dziadkiem :) Ale wróćmy do ciast. Kiedy babcia wyjmowała je z piekarnika do ostudzenia, ja latałam za nią jak głupia i prosiłam czy może mi ukroić kawałeczek... :) Oczywiście babcia nie wyrażała nigdy zgody tłumaczyła, że będzie mnie bolał brzuch...Ja oczywiście męczyłam babcie, bo nie mogłam się powstrzymać zapachowi i wyglądowi :D Po wystygnięciu następowała konsumpcja :) Ciasto rozpływało się w ustach, a przez moje małe obżeranie babcia musiała zawsze piec dwa ciasta tego samego rodzaju. Dlaczego tak bardzo mi teraz zależy na wygranej tej maszyny? Może nie dlatego, że piekła bym w niej placki, bo raczej jest to nie możliwe, ale mogła bym piec chleb wspólnie z chłopakiem i dzięki temu mogła bym zapoczątkować nową ciekawą tradycje w moim domu. Oprócz zapełnienia mojego brzuszka świeżutkim chlebkiem, na pewno na nowych kombinacjach dodatków i ich łączenia do chleba skorzystał by mój blog i rodzina :) Sądzę, że to by był upragniony świąteczny prezent jaki mogła bym dostać :) Sądzę, że może to marzenie się kiedyś spełni ! :)


    ewelinaevekowalska@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy byłam dzieckiem moi rodzice prowadzili sklep spożywczy, choć to chyba za dużo powiedziane. Handlowali chlebem i oranżadą na miejscu w szklanych butelkach. To były inne czasy i chleb przywożony o 4 rano prosto z piekarni pachniał nieziemsko. Był gorący, kruchy i trudno go było w ogóle pokroić. Do tego nasz polonez zawsze był pełen tych okruszków i właściwie na stałe przesiąknął zapachem tego chleba. Dziś nie ma już z nami ani poloneza ani taty, który go prowadził, ale poczuć smak takiego chleba i zapach roznoszący się po całym domu... Ach, rozmarzyłam się :)

    zajac.aneta@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie Święta to zapach parzonego i mielonego maku z dodatkami. Przed Świętami moja mama ze swoimi siostrami spotykają się u nas na pieczenie makowców (14 sztuk, a czasem więcej:)) i obdzielają nimi później całą dużą rodzinę. Już trzecie pokolenie jest w to wkręcone (córka kuzynki od początku listopada dopytuje się czy może przyjechać w tym roku :)). A w samą Wigilię w naszej rodzinie je się wyjątkową zupę - makową. To mleczna zupa z makiem i migdałami, gęsta i pyszna. Pachnie zupełnie wyjątkowo. Jest gotowana wyłącznie na Święta i wszyscy się nią zajadają. Jak żyła babcia to tradycją też było, że leciała NA KOLANACH do kuchni w trakcie modlitwy zamieszać zupę ;) teraz kuchnia jest połączona z jadalnią i jest trochę łatwiej :).

    hanna.kniolek@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy16/12/12

    zapachach przywołujący moje najmilsze wspomnienia jest zapach dzieciństwa. Był to na pewno zapach obiadu który zawsze czekał na mnie po powrocie ze szkoły,zapach ciasta pieczonego przez moją mamę w każda sobotę,smażonych konfitur latem Zapachy z przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia nie mające sobie równych,zapach pierniczków,bigosu,choinki.

    magda.uss@interia.eu

    OdpowiedzUsuń
  7. taki zapach to zapach choinki, gdy tylko go czuję mam wrażenie, że za chwilę będą już święta, że spędzimy z żoną wspaniałe chwile, poświęcone tylko dla siebie, to zapach bez którego nie mógłbym żyć, mienko@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Moze zabrzmi to dziwnie, ale dla mnie najpiekniejszy zapach swiat to zapach... mandarynek. Pamietam, jak bylam mala dziewczynka, te owoce byly luksusem, zawsze z wielkim trudem zdobywanym przez rodziców. Boze, jak one pachnialy! Jadlo sie je zawsze po kolacji wigilijnej, a skórki suszylo, zeby na dluzej zachowac ten wspanialy zapach. Do dzisiaj zapach mandarynek przywoluje najpiekniejsze wspomnienia z dziecinstwa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie to zapach mieszanki cynamonu, goździków, gałki muszkatołowej i pomarańczy. Moja mama zawsze już na kilka dni przed świętami "produkuje" ten wspaniały zapach, który roznosi się po całym domu :) To takie domowe "kadzidełko" - do garnka wlewa nieco wody, wsypuje cynamon, goździki, gałkę muszkatołową, do tego wyciska jeszcze sok z pomarańczy i stawia na małym ogniu. Mieszanka się gotuje i jej zapach roznosi się po wszystkich pokojach, dochodzi do każdego zakamarka ... Ach, uwielbiam to, uwielbiam!

    Pozdrawiam!
    Magda
    pannamadzia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy17/12/12

    dla mnie właśnie nie zapach ciasta czy pieczywa. Święta kojarzyły mi się zawsze z zapachem pomarańczy i mandarynek bo tylko wtedy one gościły w naszym domu. Były chowane przez rodziców żebyśmy ich nie wyjedli przed wigilią :). A w pierwszy dzień świąt mogliśmy ich zjeść ile się dało. Takie to były kiedyś czasy - ale teraz miło się wspomina :)

    biskupski_m@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. dla mnie jest to zapach pieczywa, wydobywającego się z piekarni i letniego powietrza. Kojarzy mi się z cudownymi, beztroskimi,lipcowo/sierpniowymi nocami, kiedy to wraz z przyjaciółką wymykałyśmy się z domu, by nad ranem kupić świeże drożdżówki i pyszne chałki prosto z pieca:)
    marika.napierala@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Cynamon:) Bo dodaje charakteru w piernikowym latte, bo dosmacza wieczorne grzańce przy kominku, bo bez niego nie uda się żaden piernik i świąteczne ciasteczka, bo idealnie współgra z zimową aurą i soczystymi pomarańczami, bo pachnie jak ciepło i domowe ognisko, bo dodany do pieczonego jabłka tworzy zdrowy i pyszny deser, bo bez niego szarlotka to nie szarlotka, bo nawet dodany do herbaty potrafi zadziałać rozgrzewająco w mroźny poranek, bo pasuje do każdej korzennej potrawy i tworzy magię. Bo spójrzcie, przecież nawet niebo jest zimą cynamonowe. Bo potrafi przywołać najmilsze chwile!
    Pozdrawiam cynamonowo,
    DD

    OdpowiedzUsuń
  13. Babcine pierogi z kapustą i grzybami wyjadane prosto z garnka. Oczywiście moją metodą czyli najpierw farsz a potem ciasto. Ono same w sobie było pyszne. Mięciutkie, rozpływające się niczym ptasie mleczko. To jest ten zapach którego nigdy nie zapomnę, chociaż moja babcia już dawno patrzy na mnie z góry:( i zapewne zastanawia się dlaczego teraz to ja ich właśnie nie robię. I już mam o to postanowienie na kolejne święta zrobić babcine pierogi z kapuchą i grzybami. Pycha:)

    paulina.gajownik89@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy18/12/12

    Gdy dom pachnie lukrowanymi ciasteczkami i słodkimi bakaliami to wiem, że to czas wspólnego biesiadowania i radosnego kolędowania. Ale, najpierw trzeba zacząć świąteczne przygotowania. Barszcz z uszkami i pyszne pierogi z grzybami. Karp po żydowsku i śledzie po włosku. Kompot z suszu i kutia, za którą wszyscy przepadamy i za smak ją uwielbiamy. Ale, najważniejsza w tym wszystkim jest rodzina, przy której zwykłe danie, wykwintnie smakuje, a ten smak pozostaje na długie lata, który w swoim domach póżniej odtwarzamy i dawne czasy z sentymentem wspominamy.
    casablanca12@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje najwspanialsze zapachy,które są w stanie przywołać zapachy z dzieciństwa i najwspanialszych wakacji,jakie spędzałam co roku u babci na Podlasiu.Ponieważ tam bardzo długo nie było prądu to babcia musiała sama wypiekać chleb.Co poniedziałek w kuchni stawały wielkie dzieże,w których babcia miesiła/zagniatała/ciasto na chleb i drożdżowe ciasto.Potem zapalała ogień w wielkim chlebowym piecu i wypiekała wielkie bochny chleba na liściu chrzanu.zapach takiego chleba unosił się długo w drewnianym domku,a smak tego chleba po dziś dzień śni mi się po nocach.Potem na bochenku robiła zawsze znak krzyża i odkrawała wielkie pajdy chrupiącego smakołyku.Dla mnie,dziewczynki z miasta,taka pajda chleba polana wiejską śmietana i posypana cukrem to był nieziemski smakołyk!Zapach świeżutkiego chleba to najcudowniejszy zapach na świecie.
    jolunia559@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy18/12/12

    Moje wspomnienia zapachowe to Zapach wypiekanego chleba przez moja babcie na święta nigdy tego zapachu nie zapomnę zwłaszcza ze już go nie ma

    arturleszno@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Pomarańczy zapach ma swój czar;
    Zapamiętałam go z dawnych lat.
    Tato wchodząc do domu z kieszeni wyciągał pomarańczową kulkę,
    a ja swoimi zielonymi oczami już ją jadłam.
    Ponieważ było nas dwoje: ja i mój brat,
    każdemu dostawała się połowa pomarańczy.
    Do tej pory, kiedy pomarańcze wysypują się ze sklepowych półek,
    pakuje do koszyka je z taką radością, jakby zaraz miało ich zabraknąć i zjadam w całości pożerając ku wielkiemu zdziwieniu mojego męża nawet białe błonki.
    W domu w okresie świątecznym cały dom jest obstawiony pomarańczami, które udekorowane są "gwiazdkami" goździków.
    Zapach pomarańczy: słodko-kwaskowaty to również mój ulubiony zapach perfum.
    Okres około świąteczny, jest dla mnie okresem "pomarańczowym" - ukochanym.

    anulagadula@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Moje najmilsze wspomnienia przywołuje ciężki i nęcący zapach miodownika. Zapach tajemniczy, który w czasach dzieciństwa kojarzył mi się z księżniczkami, Alladynem i wszystkimi niesamowitościami dalekich krajów. Dziś po latach wiem, że te magiczne skojarzenia miały w sobie coś z prawdy – otulająca woń korzennych przypraw, słodycz miodu z pasieki, odurzający aromat ciemnej czekolady, nuta niezwykłości cynamonu – wszystko to jest przecież niezwykłe, baśniowe. Tak jak całe Święta Bożego Narodzenia :)

    ratel1984@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy18/12/12

    Jest kilka zapachów, które potrafią przywołać rozmaite wspomnienia;)
    Z pewnością jest to zapach świeżo pieczonego chleba. Wywołuje on wspomnienie dzieciństwa, kiedy to babcia piekła świąteczny chleb. Każdy czekał z niecierpliwością aby go spróbować;) Niestety nie robi go już teraz. Ale smak jak i zapach dzieciństwa został.
    Świeżo koszona trawa przywołuje też wiele wspomnień. Było się małym i gdy tylko rodzice skosili trawę, razem z innymi dziećmi biegało się i skakało na kupki:)
    Tych zapachów nie można zapomnieć. Teraz często wraca się do tamtych czasów i tęskni za tym błogim spokojnym życiem. Jedyne co pozostało to zapachy, które przywołują miłe chwile;)

    asiasanecka@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy18/12/12

    Moja babcia robiła najpyszniejszy barszcz z uszkami, jaki w życiu jadłam! To dzięki tej potrawie Święta były magiczne i oczekiwane przeze mnie cały rok. Zawsze domagałam się co najmniej dwóch dokładek! Potem nie byłam już w stanie zjeść karpia czy kapusty, ale czułam się spełniona :-) Dlatego to właśnie grzyby i barszcz są zapachami, z którymi mam najlepsze świąteczne wspomnienia. Teraz niestety mojej babci nie ma już ze mną, a ja tęsknię za magią, która panowała w jej kuchni...
    pani_misiowa@vp.pl

    OdpowiedzUsuń

  21. Oczywiście zapachów typowo świątecznych, które powodują uśmiech na ustach i cudowne wspomnienia jest całe mnóstwo, ja jednak opiszę inny zapach z mojego dzieciństwa, którego wspomnienie wprowadza mnie w niezwykły stan...

    Gdy wspominam moje dzieciństwo myślę o wielu zdarzeniach, zabawach, sytuacjach, smakach... Jest ich wiele, tym bardziej, że spędzałam też dużo czasu z dziadkami na działce, a to było prawdziwe szaleństwo dla małej dziewczynki. I zapachy. Czasem zapach potrafi przenieść niemalże w czasie.


    Jednak jest takie jedno wspomnienie, a tak naprawdę... zapach i pewna błogość... Taki drobiazg a zapamiętam go na zawsze! Pościel. Tak, tak... takiej pościeli i takich zapachów nie czułam bowiem od wielu, wielu lat i chyba nigdy już się nie poczuję tak , jak wtedy. I nawet jak teraz o tym piszę, to kręci mi się w oku łza...

    W dzieciństwie, którego dużą część spędziłam z nieżyjącymi już dziadkami, jako mała dziewczynka byłam ubierana w długie koszule nocne i spałam we wspaniałej pościeli. Powiecie - jak to wspaniałej, to jaka ona była? Ano właśnie - zwykła, biała, czasem z jakimś haftem, czasem wstążeczką, sztywna, krochmalona, pachnąca czystością, mydłem... Nic nie może równać się z tym uczuciem zapadania się w taką pościel - żadna kora, flanela czy satyna, żadne cudnie pachnące proszki czy egzotyczne płyny do płukania. Tego nie da się powtórzyć ani zapomnieć.



    a.filipowska@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy19/12/12

    Dla mnie zapachem najbardziej działającym na wyobraźnię i budzącą wspomnienia tak intensywnie, że wspomnieniami być przestają, zamieniając się w teraźniejszą rzeczywistość (nie, chyba jednak tylko tak mi się wydaje...) jest zapach oliwki dla niemowląt.
    Ciężko opisać mi, co robi ze mną ten zapach. Czując go, tęsknię ogromnie.
    Nie za małym bobasem - takowy pewnie jakiś by się znalazł w otoczeniu bliskim lub prawie bliskim.
    Tęsknię za minionym czasem, czując błogość jednocześnie. Jedno wyklucza drugie?
    Być może. Chyba tak. Ale co poradzę na to, że dokładnie tak właśnie czuję?
    Tęsknię za stanem, w którym nie ma rzeczy nieodwracalnych. Tęsknię za tym boskim uczuciem, że wszystko jeszcze przede mną.
    Za młodością tęsknię. Nawet nie za młodością samą w sobie, ale za przekonaniem, że gdybym tylko zechciała, mogłabym być znowu młoda.
    Czasem udaje mi się nie poryczeć.
    Kurczę, jedna mała oliwka, no...
    I tak tęskniąc sobie cichutko zerkam na mojego osiemnastoletniego synusia, przenoszę leniwie wzrok na synusia czternastoletniego i zastanawiam się nieśmiało : czy bardzo okrągłe byłyby ich oczy, gdybym pod choinkę podarowała im oliwkę dla niemowląt? A jeśli nie aż tak bardzo, to czy mogliby jej używać?
    A jeśli absurdalnie tak, to czy zmniejszyłaby się moja Tęsknota?... :)

    poczta@ciuchmax.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Uporczywie tkwi w mej głowie na trwałe zapisany epizod zmysłowego uniesienia, który z bezwstydną arogancją podporządkowuje sobie moje zmysły. To obraz świąt podyktowany zapachem pomarańczy. I tak właśnie, kiedy wdycham nozdrzami aromat pomarańczowych owoców, paznokciami pozbawianych swych grubych skór, w głowie automatycznie pojawia się mozaika niezwykłych, świątecznych przeżyć, naszkicowanych w mojej pamięci kolorową kredką emocji. To wspomnienie niewinnej miękkości misia, wyciągniętego spod sterty prezentów. To w końcu nieświadome odkrycie, że Mikołaj mieszka w domu każdego z nas...
    Pomarańcze już obrane. Obraz delikatnie rozmywa się i odpływa ku górze, napełniając mnie tym samym słodkim nektarem wspomnień. Po same brzegi.

    info@venilakostis.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonimowy19/12/12

    Biorąc pod uwagę święta najpiękniejszym zapachem jest dla mnie zapach pierogów z kapustą i grzybami. Tak naprawdę niby zwykły , polski obyczaj a ma dla mnie taką moc. Od razu przypomina mi się moje dzieciństwo kiedy miałam 8 lat, bawiłam się w piaskownicy i chodziłam za rękę z mamusią. Przypomina mi się granie w karty z dziadkiem, który już nie żyje i godzinne rozmowy z bratem ciotecznym, z którym obecnie nie mam dobrych kontaktów. Tak bardzo się pozmieniało, ale ciągle co roku są święta i okazja by się pogodzić. Kocham pierogi...

    Diana trycja13@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy19/12/12

    Oprócz cudownych aromatów piernika, pomarańczy, smażonej ryby i igliwia, święta kojarzą mi się z zapachem ognia wydobywającego się z woskowej świecy. Prawdziwe dzieło pracowitych pszczół, a nie parafinowy wyrób z supermarketu! Święty ogień symbolizuje misterium Bożego Narodzenia, a zapach jest na wskroś tajemniczy! Cudownie współgra z aromatem choinki i swieżych wypieków. Całokształt przypomina taniec czterech żywiołów. Wydaje mi się, że w tę dziwną noc natura klęka przed człowiekiem, oddając hołd poprzez niezastąpione zapachy.

    iksrudass@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy19/12/12

    Kiedy jadę na wieś wtedy moje myśli wracają do czasów dzieciństwa i zapachów jakie rozchodziły się po domu dzięki mojej najwspanialszej na świecie, ukochanej mamie. Wciąż mam w pamięci swojski chlebek pieczony w szabaśniku i jego niepowtarzalny zapach i smak. Skórki chlebusia wypieczone kruchutkie rozpływały się ustach domowników ze swoim nadzwyczajnym smakiem. Kromka tego chlebka polana domową śmietaną i posypana cukrem wydawała się być miodem w ustach. Zaś kiedy nadchodziły Święta zapach śledzi przyrządzanych rękami mamy wdzierał się do nosa i kusił do jedzenia. Barszczyk czerwony który się kisił do wieczerzy wigilijnej także swoim zapachem dawał znać o sobie. Zaś parę dni przed Świętami rozpoczynały się wypieki. Ileż to różnych zapachów przeplatało się z sobą, a to korzennej przyprawy z ciasta piernikowego, to znów drożdży z rozczynu na makowce, czy świeżo pieczonego chlebka. Kiedy przymykam oczy wspominam tamtą krzątaninę mamy i zapachy które z takim wielkim oddaniem tworzyła :)

    kazia.wodnik@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  28. Anonimowy19/12/12

    Święta to zapach ciast pieczonych przez moją babcię. Wspaniałe zapachy wypełniające cały dom i przenikające wszystko. To zapachy moich Świąt.

    szenute@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  29. Anonimowy19/12/12

    Mam wiele zapachów które przywołują mi wspaniałe wspomnienia. Jednym z nich jest zapach pieczonego chleba. Przypomina mi czasy przedszkola gdy wraz z babcią zawsze rano w drodze do niego zachodziłyśmy do piekarni. Kolejnym zapachem jest zapach barszczu kojarzący mi się oczywiście ze świętami. Zapach siana oraz pomarańczy również przywołują mi wspomnienia związane ze świętami. Uwielbiam również zapach gotowanych jajek i szczypiorku, ponieważ kojarzą mi się z wiosną i tzw wiosennymi kanapkami, oraz wielkanocą.
    annalechowska@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak tylko przeczytałam słowa 'zapach' i 'wspomnienia' to nie było wątpliwości co pojawi się w moich myślach. Mimo, że jest to aromat dodawany do ciasta to przywołuje niezwykle wiele wspomnień. A mówię tu o olejku arakowym! Jest to nasz (mojej babci i mój) tajny składnik, którego używamy do ciasta. Od razu przypominają mi się takie chwile jak pierwszy murzynek upieczony w dawnej kamienicy, ze spiżarnią wypełnioną po brzegi i sufitami do samego nieba. I korytarzu w mieszkaniu tak długim, że z kuzynostwem można było się gonić i jeździć na rowerze (!) :) kuchnia, gotowanie i pieczenie dają nam niesamowicie wiele aromatów, ale połączenie olejku arakowego i czekolady wydobywające się z piekarnika, w mroźne zimowe popołudnie nie ma sobie równych! :)
    Pozdrawiam
    kasia_zeta@hotmail.com

    OdpowiedzUsuń
  31. Anonimowy20/12/12

    jolanta198@interia.pl

    Zapach, który przywołuje moje wspomnienia z dzieciństwa to zapach świąt, kiedy na stole pojawiały się pomarańcze. Zapach ich przyciągał nas do jedzenia, w tamtych czasach był to towar deficytowy, dlatego tak nam one pachniały i smakowały. Nie zapomnę o zapachu pieczonych pierników, które mama wcześniej piekła, zapach ich unosił się po całym domu informując nas, że święta tuz tuż. Najlepszym zapachem był chleb pieczony przez moja mamę w piecu. Piekliśmy go dużo szczególnie w zimie jak były zaspy i trudno było dojść do sklepu. Nie zapomnę jak zapach unosił się po domu i drażnił nasz żołądek a my wszyscy siadaliśmy i czekaliśmy na niego. Ten cudowny chleb był taki chrupiący rozpływał się w buzi a posmarowany robionym masełkiem to był prawdziwy nasz rarytas.

    OdpowiedzUsuń
  32. Anonimowy20/12/12

    Uwielbiam wypieki mojej mamy, które zachęcają do spróbowania nie tylko wyglądem ale i zapachem. Kiedy po męczącym dniu wchodzę na klatkę schodową bloku, w którym mieszkam niezwykły zapach sprawia, że od razu wiem co dziś upichciła moja mamcia :D Zapachów jest wiele, ale moje serce zdobył aromat pysznego, drożdżowego ciasta. Mmmm... na samą myśl, mam ochotę na kawałek tego rarytasu. Po otwarciu drzwiczek piekarnika niesamowita woń drożdży, wanilii i przypieczonej skórki roznosi się po każdym zakątku naszego mieszkania. Niesamowita chrupkość kruszonki, pokrywającej wierzch ciasta nadaje lekkiego smaku i zapachu podpieczonego cukru. Ciepło drożdżówki nadaje charakteru "domowego ogniska". Mogę wtedy poczuć, że jestem w domu, wśród moich najbliższych mi osób. Mam nadzieję, że także niedługo będę mogła poczuć zapach prawdziwego, domowego chlebka :)
    Cieplutko pozdrawiam :)
    monika-jurszewicz@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  33. Anonimowy20/12/12

    Kiedy byłam dziewczynką nie chodziłam z kluczem na szyi, bo w domu królowała babcia Marcjanna. Kiedy wracałam po szkole już w korytarzu mojego bloku pachniało czymś pysznym co babcia przygotowywała na obiad dla swojej ukochanej wnuczki - czyli dla mnie. Kiedy wchodząc do klatki schodowej czułam zapach przysmażonego boczku i czosnku wiedziałam,że na obiad szykują się "ziemniaki po szewsku". Nie wiem czemu babcia tak je nazywała, ale ta prosta potrawa była przebojem mego dzieciństwa. Zawsze patrzyłam z podziwem na zgrabne ruchy babcinych rąk krojących, siekajacych czy lepiących pierogi z serem i marzyłam,że kiedyś będę podobna do mamy mojej mamy, tej która wychowała gromadkę dzieci, zawsze wiedziała kiedy pogłaskać, a kiedy "ochrzanić" i umiała pocieszyć podsuwając coś pysznego do zjedzenia. Na ostatnim roku studiów wyszłam za mąż, głowę miałam pełną marzeń o cudownej pracy nauczycielki, o dużej rodzinie, o pięknym domu. Doskonale umiałam zrecenzować książkę czy napisać esej, ale ugotować umiałam jedynie ... herbatę. Bo kochając babcię jednak nie do końca wierzyłam jej, że w życiu przydaje się coś więcej niż tytuł magistra i znajomość poetów. Zaczęłam prowadzić własny dom. Z czasem nauczyłam się naśladować kuchenne wyczyny babci i dochowałam gromadki dzieci. Niestety okazało się,że życie nie przystaje do marzeń, że ciekawa praca zawodowa nie do końca idzie w parze z wychowywaniem moich brzdąców. I musiałam podjąć decyzję w kwestii co jest dla mnie ważniejsze :dom, rodzina czy spełnienie zawodowe. Wybrałam dom i zostawiłam pracę. Gdzieś na dnie serca zawsze jednak towarzyszył mi żal za tym co zostawiłam i pytanie czy mój wybór był dobry.
    W życiu są takie momenty, takie kamienie milowe, gdy wszystko nagle nabiera sensu, gdy elementy układanki jak puzzle wskakują na swoje miejsce i zaczynają tworzyć konkretny obraz. I mnie to się przydarzyło. Wyprawiłam starszą czwórkę dzieci do szkoły i stałam przy kuchennym blacie przygotowując babcine "ziemniaki po szewsku", wspominając babcię, minione lata i spogladjac na młodsze dzieciaki. Dorotka ( wtedy 3 lata)i Tomek (5 lat) siedzieli przy kuchennym stole zajęci lepieniam z masy solnej długich wężyków i zadawaniem mi mnóstwa pytań typu "mama, a co wolałabyś mieć jedno oko czy dwie żony?", albo " a czemu toaleta w domu nie jest płatna". W tym samym czasie Franek (1,5 roku) wyrzucał z kojca wszystkie zgromadzone tam zabawki co chwilkę wybuchając radosnym śmiechem - i właśnie w tym momencie kiedy doleciał do mnie zapach zimniaczanej zapiekanki poczułam się tak szczęśliwa jak ta mała uczennica sprzed lat wracająca do domu w którym czeka ukochana babcia. Wszystkie dręczące mnie pytania zniknęły i już wiedziałam, byłam pewna,że dokonałam właściwego wyboru,ze moje życie jest pełne sensu i miłości. Że ucząc dzieciaki jak trzymać nożyczki czy lepić stworki z masy solnej czy poprostu śmiejac się razem z Franiem, czy wkładajac całe serce w obiad dla powracających ze szkoły głodomorów jestem SZCZĘŚLIWA i spełniona. I chociaż umiem dzisiaj upiec cudowny tort węgierski i przygotować zupę z muli to wraz z zapachem zwykłych "ziemniaków po szewsku" wraca do mnie zawsze wspomnienie dzieciństwa i poczucie radosci z tego jaka i kim jestem. Czy jestem podobna do babci Marcjanny? Nie wiem. Ale zapiekankę po szewsku robię równie dobrą - co potwierdza nawet moj mąż:)

    Dagmara Kamińska

    dagstar@interia.eu

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy21/12/12

    marta21121980@wp.pl Marta M Najmilsze wspomnienia wywołują we mnie świeżo zerwane z krzaczka maliny.Tak więc zapach malin jest dla mnie najmilszym z moich wspomnień które towarzyszy mi od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  35. Anonimowy21/12/12

    Myślę, że każdej osobie święta kojarzą się z zapachem świeżej choinki oraz pomarańczy, które osobiście uwielbiam. Poza tym wigilijny stół pachnie przede wszystkim makiem, karpiem i czerwonym barszczykiem! Niech w tym roku nikomu nie zabraknie tych aromatów oraz mnóstwa prezentów pod drzewkiem świątecznym. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

    wisniewska.h@02.pl

    OdpowiedzUsuń
  36. Anonimowy21/12/12

    Dla mnie zapach swiat kojarzy sie z korzennymi pierniczkami, ktore co roku przygotowyjemy tuz przed wigilia. Cały czas stoją na stole, dzieki czemu dom pieknie pachnie imbirem, kardamonem, pieprzem i gałką muszkatołową. Ponadto na całe pomarańcze nabijam goździki – pięknie pachną i ładnie wyglądają. Te dwa zapachy (ktore swietnie ze soba wspolgraja) najbardziej utkwily mi w pamieci jako swiateczne! Kojarza mi sie ze swiateczna beztroska, slodkim lenistwem i pieknymi (choc krotkimi) chwilami w gronie najblizszych ;)



    Agnieszka Mika
    aga.mika88@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Anonimowy21/12/12

    Najmilsze wspomnienie to zapach babeczek waniliowych z białą czekoladą, słodki, pyszny i zniewalający. Gdyby nie to że są takie pyszne można by je wąchać ale w tym wypadku lepiej jeść. :P

    Ifonka_86@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy21/12/12

    Może to zabrzmi banalnie, szczególnie w kontekście tego konkursu i nagrody, ale moje najmilsze wspomnienia związane są właśnie z zapachem świeżo pieczonego chleba, a to z tej prostej przyczyny, że w dzieciństwie mieszkaliśmy obok piekarni. O 6 rano, kiedy wstawaliśmy, zapach był najbardziej intensywny. Ojciec wyskakiwał z domu dosłownie w kapciach i jedliśmy wszyscy na śniadanie świeżutki, ciepły jeszcze chleb. Nasz domowy budżet był bardzo skromny, więc rzadko okład do tego był bardziej wymyślny niż posypanie cukrem lub maczanie w śmietanie (nabiał w latach 80. był śmiesznie tani), ale szczerze mówiąc brak mi tego teraz, kiedy mam zawsze w lodówce szynkę i inne specjały, ale że nie ma wkoło piekarni, jemy zawsze wczorajszy, krojony i pakowany w worki chleb z Polo. Nadmienię tylko jeszcze tyle, że nasze wspólne śniadania w czasach mojego dzieciństwa jadaliśmy zawsze w towarzystwie... gołębi, bo po drugiej stronie domu był gołębnik sąsiadów, a ptaszory szybko się zorientowały, że na naszym oknie po śniadaniu lądują okruszki - nigdy nie wyrzucaliśmy chleba do śmietnika, nie wyrzucam teraz i wpajam mojej córce to samo.
    adrianna.wosinska@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  39. Anonimowy21/12/12

    Myślę, że będzie to zapach świeżego ciasta, które upiekłem po raz pierwszy w życiu mając 7 czy 8 lat pod nadzorem mojej mamy i fakt tego, że bojąc się, że ciasto ucieknie z formy podczas rośnięcia pilnowania go niemal przez cały proces pieczenia. james.revan(at)yahoo.pl

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy21/12/12

    Moje dzieciństwo przypadło na lata 80 i może nie odczuwałem jakichś braków bo praktycznie wszystko w domu było i zapach ciasta unosił się dość często ale święta zawsze kojarzyły się z jednym - z zapachem pomarańczy które pojawiały się w sklepach bardzo rzadko - mówiąc o zapachach i smakach to dziś już nie ma takich drożdżówek a i chleb rzadko udaje się trafić żeby był chlebem

    wolekpiotr@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  41. Anonimowy21/12/12

    Dla mnie najmilsze wspomnienia zawsze przywołuje zapach pierniczków, wcześniej piekliśmy je z mamą w domu rodzinnym, zawsze cała gromadka, bo mam pięcioro rodzeństwa. Teraz ja mam dwie córki i pieczemy pierniczki wspólnie, chociaż jedna już jest mężatką, przyjeżdża dwa tygodnie przed Świętami i razem pieczemy przepyszne pierniki, zapach ich kojarzy mi się właśnie z rodziną, ze wspólnie spędzonymi chwilami, gdzie możemy ozdabiając pierniki porozmawiać ze sobą, poczuć magiczny zapach. Upieczone pierniki czekają w pudełeczkach do Świąt, jak je otwieram ten zapach jest wspaniały. Aromat pierników pieczonych własnoręcznie to cała magia Świąt.

    mój e-mail: ma27pro@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  42. Najpiękniejszym i niezapomnianym zapachem, który zawsze będzie kojarzył mi się ze świętami, jest zapach cynamonu. W okresie zimowym moja mama dodaje go do wszystkiego od kawy po ciasta. Ponadto zawsze jest on obecny w naszych świeczkach, podgrzewaczach i innych akcesoriach domowych.
    Dlatego też cynamon zawsze będzie kojarzył mi się z domem, cudowną atmosferą i niezapomnianą aurą świąt.
    Tradycje "cynamonową" zapoczątkowała moja babcia, dlatego też i w moim domu zimą będzie on wszechobecny.

    mail: patka2010@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  43. Anonimowy21/12/12

    Zapach i smak świeżo upieczonego domowego chleba z masełkiem. Pozdrawiam Dominika Górska
    email dominiczka211@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
  44. Anonimowy21/12/12

    Cynamon. Zapach cynamonu zawsze przywołuje u mnie miłe wspomnienia i automatycznie przenosi moją wyobraźnię w magię świąt. Cynamon był w kompocie z suszu owocowego i w grzanym winie. Ten cynamon to taki magiczny, zaczarowany świąteczny puder, jak z bajki, kiedy wróżka sypnęła czarodziejskim pyłem i wszystko było uskrzydlone. obidzinska@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  45. Uwielbiam Święta! Od małego wspaniale wspominam ten czas i oczywiście kojarzę z wieloma pięknymi zapachami :-) Jestem wyjątkowo wyczulona na zapachy i moje wspomnienia i skojarzenia zazwyczaj wiążą się ze zmysłem węchu właśnie! Dla niektórych to dziwne, ale ja czuję się wyróżniona i wyjatkowa, bo mam o wiele więcej doznań niż większość ludzi :-) Z każdym miejscem, człowiekiem, czasem wiąże mi się jakiś zapach! Często nawet rozpoznaję ludzi po zapachu czy wiem np. że byli przed chwilą w danym pomieszczeniu! Wracając do tematu Świąt - w moim rodzinnym domu kiedy, a teraz także w moim własnym domu, Święta pachną między innymi: leśną, żywą prawdziwą choinką (najczęściej jodłą ale też świerkiem i gałązkami jałowca w stroikach!), obowiązkowo pachną pastą do podłóg i jest to nieodłączny i mimo wszystko miło się kojarzący zapach, gotującą się wiele dni kapustą, korzennymi przyprawami do piernikczków (spośród których najbardziej lubię silny, wyjatkowy aromat goździków! bez tego zapachu też nie wypbrażam sobie świąt!), palącymi się w stroikach woskowymi świecami i gorącą herbatą z miodem i cytryną (którą w zimowe dni pijemy co chwila). Jednak to nie o żaden z tych zapachów mi chodzi...
    Muszę tu niestety dodać, że pół mojej rodziny to alergicy, z czego najsilniejszą alergię mamy ja i mój Synek i to niestety na większość "świątecznych" specjałów :-( Nie wchodzą w grę pomarańcze, mandarynki czy żadne orzechy a nawet rodzynki! Mało tego, sam aromat wymienionych składników już powoduje u mnie dolegliwości :-( Więc nie mogę cieszyć się "prawdziwie świątecznymi aromatami" wymienionymi tu przez wiele osób :-( Cóż, jak już na początku wspomniałam, jestem "inna"... także pod tym względem ;-)
    Aromatem, który budzi moje najmilsze wspomnienia związane ze Świętami Bożego Narodzenia (ale i nie tylko!) jest zapach suszonych grzybów! Z moich najmłodszych lat wspominam sznury, suszących się jeszcze na piecu kaflowym moich dziadków, własnoręcznie zbieranych przez cała jesień grzybów! Całe "korale" pachnące lasem, przywołujące wspomnienie wspólnych rodzinnych, niesamowicie radosnych i budujących bliskość, grzybobrań! Dające wspomnienie żmudnego czyszczenia, krojenia, nawlekania i okropnie długiego suszenia! Późniejsze ciągłe żartobliwe acz stanowcze przeganianie przez babcię ze ścierką, żeby nie ruszać bo to na Święta! Uwielbiam grzyby, to dla mnie wyborny smak i aromat i mogłabym jeść je chyba codziennie! Ale przecież "to na Święta!". Dlatego ten rozchodzący się w Wigilię i Święta aromat "domowych" grzybów suszonych, w kapuście wigilijnej, w bigosie, w pierogach, uszkach i obowiązkowo w zupie grzybowej na wieczerzę... ach! To było ukoronowanie tego aromatycznego oczekiwania, nasycenie wspomnień i Wielka Obietnica nadchodzącej wspaniałej uczty dla moich zmysłów :-) Dodam, że do dziś co roku w mojej kuchni wiszą sznury grzybów suszonych i wciąż ten zapach kojarzy mi się ze Świętami :-) A tradycja chyba zostanie podtrzymana bo mój Synek też uwielbia grzyby i już od miesiąca dopytuje kiedy będzie zupa grzybowa ;-)

    Pozdrawiam serdecznie,
    mamaniusia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  46. madeinpoland21/12/12

    Polubiłam na fb jako Monika Czapiewska.
    zostawiam adres: m.czapiewska@onet.pl

    Leniwe, jesienne popołudnie. Wiatr, jakby chciał ułatwić nam zadanie pośpiesznie zrzuca z sędziwej jabłoni dorodne owoce. Biegamy, łapczywie porywając co większe okazy, pośpiesznie przyglądając im się i czym prędzej pakujemy do swojego koszyka. Każdą zdobycz biegiem zanosimy do kuchni, w której Babcia, zamyka je w wyparzonych słoikach, niczym prawdziwa wróżka łapiąc i zamykając w słoikach również ostatnie promienie słońca.
    Gdzieś w kącie zimnej spiżarni stoi wiekowy słój po brzeg wypełniony orzechami włoskimi. Porywamy go, niosąc w czwórkę, delikatnie, jak wtedy gdy ratowaliśmy rannego ptaszka. Wynosimy przed dom. Słońce przebija się dzielnie przez mocarne gałęzie jabłoni. Łapiemy w dłonie małe młoteczki, stukamy... by po chwili wydobywać z rozbitych łupinek środek orzecha. Walczymy, komu uda się więcej, niczym o złoty medal. Ale każde z nas ma w głowie niesamowity zapach drożdżowego ciasta nadzianego prażonymi jabłkami, konfiturą różaną i kawałkami orzechów. Każde z nas wyczekuje go niczym wcześniej wspomnianego medalu.
    I dla mnie zawsze, choć to banalne ciasto, będzie przywoływać ciepłe wspomnienia. Nie tylko ze względu na smak, czy wąsy z mleka, które pozostawały podczas popijania każdego kęsa. Ale dlatego, że zamknięte w nim są wspomnienia mojego dzieciństwa. Beztroskiej zabawy z siostrą i kuzynami. Tego, że Babcia uczyła nas szacunku do jedzenia i dbania, by każdy dodawany składnik traktować z miłością. Mawiała, że jabłka w akompaniamencie naszego śmiechu są o wiele słodsze, niż te, które po latach zbieraliśmy z marudzeniem pod nosem. I że orzechy rozbijane małymi młoteczkami nie psują się jak te, które w pośpiechu miażdżyliśmy dziadkiem do orzechów w nadziei, że uda nam się to skończyć wcześniej, by móc wyjść ze znajomymi. W tym cieście, w jego zapachu jest wszystko to, za czym tęsknię. I choć jadłam smaczniejsze, bardziej ekskluzywne wypieki, ten i tak ma w moim sercu szczególne miejsce.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  47. Anonimowy21/12/12

    Na moje zmysły najbardziej działa aromat świeżej, aromatycznej kawy... kiedy rano otwieram oczy, nieśmiałe promienie słońca przeskakują po pościeli, kot przeciąga się w nogach łóżka a ja przeciągam się leniwie razem z nim. Jest sobota - nigdzie się nie spieszę. Moja zaspana głowa rejestruje delikatne dźwięki dochodzące z kuchni...hmm..mój książę - ranny ptaszek - po męsku, lekko nieudolnie przygotowuje śniadanie do łóżka. Kawa gotowa - słyszę na dzień dobry... taaaakkk zapach świeżej kawy jest dla mnie zapachem miłości. Czuję w głębi serca że zapach świeżego chleba byłby w tej sytuacji wisienką na torcie ...

    Pozdrawiam i życzę równie królewskich chwil...

    Kaśka
    lester-mikolow@mikolow.net

    OdpowiedzUsuń
  48. Anonimowy21/12/12

    Najmilszy zapach jaki kiedykolwiek czułam to materac wojskowy i kanadyjka nad ranem.

    ola.gaczynska@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  49. Anonimowy21/12/12

    Zapachy dzieciństwa, zapachy Świąt...babcina szarlotka na cieście biszkoptowym i kutia według rodzinnego przepisu z Kresów...jako mała dziewczynka nie garnęłam się do kuchni, szczególnie w okresie świątecznym, kiedy moja mama i babcia były wyjątkowo poddenerwowane i łatwo było dostać burę za byle co...Zawsze jednak chętnie uczestniczyłam w pomocach przy robieniu słodkości wigilijnych...Mieszałam jabłka z cynamonem, szukając okazji do podjadania farszu, najczęściej gdy babcia zajęła się czymś innym...jak Cerber pilnowałam prodiżu, w którym piekło się ciasto...A woń, która się przy tym unosiła, sprawiała ze z ust ciekła mi ślinka. Gdy tylko ciasto się upiekło i ciut ostygło, chyłkiem kroiłam sobie kawałeczek wypieku i najczęściej parzyłam język...
    Czasem rozstawiałyśmy z mamą na stole wigilijnym pomarańcze z wbitymi goździkami, zapach których zaostrzał apetyt na dodatkowe słodkości...
    Ale najbardziej ze wszystkich zapachów pamiętam babcię i otaczającą woń wanilii...i nie wiem, czy to dlatego ze wanilia kojarzy mi się z czymś pięknym, czy były to perfumy jakiejś ciotki, czy może złuda dzieciństwa albo dodatek lasek wanilii w potrawie...
    sylwcia10@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  50. Anonimowy21/12/12

    Zapach mandarynek <3

    zuzka89@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  51. Anonimowy21/12/12

    Zapach z dziecinstwa... odpowiedz moze byc tylko jedna- CHLEB! jednak nie byle jaki chleb, bo wypiekany przez ciocie Wandzie, na prawdziwym zakwasie. Gdy bylam mala dziewczynka, zawsze zastanawialam sie, co kryje sie w sloiku, ktory stal prawie pod sufitem, na najwyzszej polce w kuchni. Byl to zakwas. Receptura banalnie prosta: maka zytnia polaczona z woda, jednak to, co dzialo sie w sloju nie bylo banalne w zadnym wypadku. Mieszanina babelkowala, rosla i wytwarzala uwielbiany i niezapomniany zapach, lekko sfermentowanych owocow. Co kilka dni Ciocia wytwarzala z tego prostego polaczenia, prawdziwe cuda. Maka, woda, sol przeobrazaly sie w jej dloniach w male dziela sztuki; bochenki o najrozmaitszych ksztaltach: okragle, podluzne, z warkoczem, czego tylko dusza zapragnela. Chleb wypiekany byl w piecu opalanym drewnem- "angielce". zapach roznosil sie po calym domu. Wszyscy z niecierpliwoscia czekali, zeby zatopic zeby w mieciutkim miazszu, otoczonym wspaniala, brazowa i nieprzyzwoicie chrupiaca skorka... najwspanialsze w tej tradycji jest to, ze ma ona swoja kontynuacje do dzis. Chleby na zakwasie wypiekala moja babcia, ciocia, a teraz robie to ja. Pomimo, ze nie mam wspanialej "angielki", a jedynie zwykly, elektryczny piekarnik, jestem w stanie odtworzyc smak z dziecinstwa.
    dora82@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  52. Najmilszym wspomnieniem jest dla mnie zapach ciasta drożdżowego. Jak miałam około 8-10 lat zawsze jak mama piekła ciasto drożdżowe oznaczało to wycieczkę za miasto. Znaczy oczywiście rodzice sobie planowali wyjazd gdzie co i jak, ale dla dziecka było to zawsze przyjemną niespodzianką. Niedzielny poranek pachnący ciastem oznaczał super poznawanie świata dla małej dziewczynki. Zapach wspomnień z dzieciństwa , spędzając czas na wycieczkach w nieznane z rodzicami. bezcenne ! Teraz ja mam kilku miesięczną córeczkę i zamierzam w ten sam sposób uczyć ją świata... z nami i z ciastem :)
    Pozdrawiam
    Joanna i mała Zuzanna
    boxerka@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  53. Anonimowy21/12/12

    Zapach który wywołuje u mnie miłe wspomnienia to zapach oliwki dla dziecka.... Pamiętam z dzieciństwa jak byłam smarowana oliwką i tulona snu.... Ja teraz często usypiam swoją chrześnicę i uwielbiam ją przytulać, kołysać, i wdychać jej zapach :) To takie kojące..

    dyja89@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  54. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń



  55. Zapach jest najtrwalszą formą pamięci. A każde święta mają swoją specyficzną i powtarzalną nutę zapachową. Możnaby się nawet pokusić o stworzenie świątecznych perfum. W nucie głowy dodałabym mieszanki pachnących świątecznych ciast - cudownych czekoladowo-cynamonowych pierników, wspaniałego sernika, a także niezapomnianego makowca. W nucie głowy znalazłaby się wspaniała mieszanka zapachów kuchennych - rybki, pierożków z grzybami a także innych, pysznych i pachnących niesamowicie potraw. W kompozycji zapachowej na pewno w nucie bazy uwzględniłabym wspaniały zapach igieł choinkowych, odświeżony rześkim, zimowym powietrzem. Stanowiłyby one idealne tło dla innych zapachów.
    Takie perfumy od razu przywołałyby najwspanialsze wspomnienia ze świąt spędzonych z rodziną.

    firletta(at)gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  56. Zapachem, który przywołuje we mnie najmilsze wspomnienia jest zapach mojego domu rodzinnego. Wyprowadziłam się do innego miasta parę lat temu, mimo tego odwiedzam rodziców co najmniej dwa razy w miesiącu. Już po otworzeniu drzwi i przekroczeniu progu mieszkania czuję bijące od niego ciepło. Moje nozdrza wypełnia wybuchowa mieszanka różnych zapachów. Kochanego psa, który wciąż wita mnie szczerze z tą samą radością oraz kota, obserwującego mnie z dystansem i stoickim spokojem. To zapach kuchni i jej dań. Pyszne gołąbki w sosie pomidorowym czekają na mnie jeszcze ciepłe. Z piekarnika sączy się delikatnie aromat pieczonych jabłek w świeżej szarlotce. Pokój wypełniają rzędy kwiatów, zajmujące każdą wolną przestrzeń pod oknami. Na stole zaś niezmiennie stoi podgrzewacz z olejkiem jaśminu. Piję kawę i czuję się jak we wspaniałym ogrodzie. Mama krząta się po mieszkaniu a jej co róż nowe perfumy dopełniają ten miks zapachów.
    Teraz w Święta, dom zdominował cytrusowy zapach mandarynek. Ale to wciąż są moje ulubione zapachy, gdzie wspomnienia wciąż są żywe i wywołują uśmiech na mojej twarzy od lat.

    policzanka123@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  57. Anonimowy21/12/12

    Najmilszym dla mnie zapachem jest zapach mojego męża. I nie mam tu na myśli używanych przez niego perfum, tylko zapach jego skóry. Jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny. To zapach za którym tęsknie kiedy go nie ma, bo wyjechał na kolejny kontrakt w morze. Szukam tej woni w jego ubraniach i na poduszce. Zamykam oko bo nie chcę żeby uleciał. Zamykam oczy bo chcę go dobrze zapamiętać. Ten zapach budzi mnie rano bardziej niż najmocniejsza kawa, po prostu on leżący obok. Wierzę, że nasze feromony idealnie ze sobą współgrają i przyciągają się. Dowodzi temu fakt, iż parę miesięcy temu mąż dzwonił do mnie ze statku i opowiadał, że śniłam mu się. Czuł mój zapach bardzo wyraźnie, kiedy się obudził myślał, że jest w domu a ja jestem obok. To w końcu zapach najmilszych wspomnień i cudownych chwil mojego życia. Pełen radości, szczęścia, bezwarunkowej miłości.

    Paula
    paula.mazur@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  58. Anonimowy21/12/12

    Najmilszy zapach... świeże, jeszcze ciepłe ciasto drożdżowe popijane mlekiem, które przed chwilą zostało wydojone i tylko przepuszczone przez sitko. Jejku, jak ja za tym tęsknie...

    Sylwia
    51srtka51@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  59. Anonimowy21/12/12

    Zapach świeżo skoszonej trawy i nagrzanych letnim słońcem kamieni. Powrót do beztroskiego dzieciństwa ;)

    Pozdrawiam,
    Andrzej

    wilkczarny(at)wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  60. Anonimowy21/12/12

    Boże Narodzenie to szczególne chwile. Te dni kojarzą mi się z tysiącami wspaniałych zapachów, które roznoszą się po całym domu. Wszędzie pachnie wanilią, makiem, pomarańczami, aromatycznym miodem, ale jest taki zapach który z miejsca przywołuje u mnie najmilsze wspomnienia
    To choinka w moim rodzinnym domu podczas Bożego Narodzenia.
    Ogromna, soczyście zielona, pachnąca jak nic innego na tym świecie!
    Sprawia, że znów czuję się jak małe dziecię.
    W krótkiej sukienusi, bez zębów na przedzie.
    Cała zdenerwowana czekałam czy w tym roku Mikołaj znów przyjedzie.
    Po dziś dzień, choć lat więcej, a uzębienie już pełne.
    Zapach choinki sprawia, że czuję jak życie jest piękne.
    To woń życia, ciepła rodzinnego domu,
    Poczucia bezpieczeństwa i wspomnień których nie oddam nikomu!

    Sandra
    Sandrakrysiak@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  61. Anonimowy21/12/12

    Witam!
    Na wstępie chciałbym powiedzieć, że nie należy zapomnieć, że najważniejszym wydarzeniem w tym dniu nie jest ani jedzenie ani prezenty tylko narodziny Jezusa.
    Zapach świąt? Hmm.. Podstawą świąt są mandarynki znikają z tacki w kilogramach. Zapach ten się rozpowszechnia dosłownie wszędzie w autobusie w biurze w szkole. Można powiedzieć mandarynki są podstawowym zapachem świąt niczym Kevin. Święta bez mandarynek to nie święta. Trochę z mniej lubianych zapachów to sprzątanie pomieszczeń domu normalnie fuu. Ale tuż gdy są efekty dom pachnie czystością, odnajdę wtedy nawet mp3kę. Kolejnym elementem świąt jest kupno żywej pachnącej choinki i jej ubieranie w kolorowe świecidełka.
    Jeśli chodzi o zapach pieczywa. Uwielbiam chleb baltonowski z prawdziwym masłem i miodem. Chleb gorący kruszący i rozpływający się u ustach, to nic, że trudno go pokroić! Normalnie niebo w gębie! Ale proszę państwa nic nie przebije wypieków mojej 80letniej babci w piecu z II wojny światowej. Boże jak pachnie u niej w kuchni, trzeba uważać, bo można odlecieć. Najedzony obywatel RP staje się automatycznie głodny. Nie żartuje. Święta kojarzą mi się z wieloma wypiekami mojej mamy i 7 letniego brata mini kucharza. Pieką przepyszne placki rogaliki i pieeerniczki <3. Miłym wspomnieniem jest mi też zapach pieczonego na święta makowca, babkę czy też 3bita. Jestem smakoszem i głodomorem. Gdy wyjmują pieczywo Kamilek już wyjada zakalec, jadalne czy niejadalne w mik znika. Nie wiem czemu nikt nie pisze, ale tak naprawdę na chacie w święta rozchodzi się zapach groszu z kapustą i rybą. Mniam. Cała klatka w grochu z kapustą daje. Zgrzeszyłbym też nie mówiąc o zapachu ręcznie robionych pierogów z grzybami przez moją babcie. Pycha, mięciutkie rozpływające się w ustach i do tego ten zapach którego nigdy nie zapomnę. Oby czytającej naszej jury ślinka ciekła i wygłodnieli.
    Tak poza tym chciałbym się zapytać, nie ma ktoś na zbyciu kilku/kilkunastu kilogramów pierników własnej roboty? Moje ktoś zjadł nawet nie pamiętam kto :D Kocham też zapach świąt, zapach miłości rodzinnej. Pamiętam jak mama kazała nam iść po słoik kompotu do piwnicy, a w tym czasie przychodził gwiazdor. Jak to przestało działać gdy przynosiliśmy z braćmi kompotu zapas już przed czasem wtedy wyszukiwaliśmy spadającej gwiazdy na niebie. Zapach prezentów od gwiazdora popsuła nam niestety pani zakonnica Klaudia. Tata nie mógł jej tego darować, że popsuła nam magie świąt.
    Mało tego do dzisiaj panuje tradycja: Kamil nie jedź tego to na święta!
    POZDRAWIAM!

    Kamil Łukomski
    e-mail: kamilmogilno@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  62. Święta to mieszanina różnorodnych wspaniałych zapachów. Aromat korzennych przypraw, pieczone mięsa z wykwintnymi dodatkami, kawa parzona w ekspresie podawana z wyjątkowym deserem. Jednak dla mnie najmilszym zapachem, który kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia jest aromat pomarańczy. Urodziłam się w czasach, kiedy cytrusy były synonimem luksusu, czegoś niedostępnego, a jednocześnie niezwykle egzotycznego i upragnionego. Nie można było ich kupić ot tak, po prostu, ale przed świętami pojawiały się na półkach sklepowych. Pamiętam, gdy jako dziecko wyczekiwałam świąt. W moim domu celebrowało się każdą chwilę: przedświąteczne porządki, po których dom pachniał czystością, ubieranie choinki pachnącej piernikami, pieczenie mięs, które drażniły zmysły podczas postnej Wigilii w oczekiwaniu na Boże Narodzenie. Ale świąteczny nastrój dopełniała mama, która przynosiła do domu pomarańcze. Tylko kilka. Nie wiem do dziś, jak udawało się jej zdobyć te owoce. Pewnie musiała wystać je w ogromnej kolejce. Ale zawsze trafiały do domu przed świętami, a ja upajałam się ich smakiem. Zachwycało mnie w nich wszystko: słoneczna barwa, cudowny sok i przepięknie pachnąca skórka, którą razem z mamą przygotowywałam do kandyzowania. Zapach pomarańczy zawsze wypełniał nasz dom w czasie świąt. Dziś pomarańcze są czymś powszechnym, ale w moim domu co roku w dużych ilościach pojawiają się przed świętami Bożego Narodzenia. Suszę ich plastry, aby zapach utrzymywał się jak najdłużej, dodaję ich sok do keksu, a skórkę do innych wypieków. I zjadam je, bo ja i moja mama, a także moje dzieci bardzo je lubimy. Przecież gdy pachną pomarańcze, święta są tuż, tuż...

    OdpowiedzUsuń
  63. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  64. Anonimowy21/12/12

    Ja chciała bym przywołać wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętam kiedy to jak miałam 6-7 lat jeździłam z babcią na wieś tuż pod Garwolinem. Każde wakacje spędzałam właśnie tam,największą frajdę miałam kiedy były sianokosy. Wszyscy razem jechaliśmy wozem na pole aby zebrać widłami siano. Zawsze schodziło nam się do wieczora,kiedy to zapach siana był jeszcze mocniejszy ze względu na wilgoć i mgłę ktòra pokrywała pole. Zapach unosił się wszędzie, do tej pory przypomina mi beztroskie dzieciństwo i gorące lato. Wieczorem kiedy już po całym dniu wchodziliśmy do domu ciocia siedziała przy kominku, w całym domu unosił się zapach drewna kominkowego i świeżo uszorowanej podłogi. Dostawaliśmy gorącą herbatę z sokiem z malin zebranych w ogrodzie i kawałek chleba pieczony na dębowym liściu. Wspaniałe wspomnienia i zapachy letniej wsi.
    Kimira@poczta.fm

    OdpowiedzUsuń
  65. Anonimowy21/12/12

    Jak dla mnie to niezapominany zapach świeżutkiej drożdżówki z chrupiącą posypką coś wspaniałego...
    brakuje mi tego jak moja mama taką robiła dziś już takiej nikt nie potrafi zrobić

    vanluke@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  66. Anonimowy21/12/12

    Zdecydowanie zapach pysznego tortu robionego przez moją babcię tylko na święta Bożego Narodzenia.. <3 Z nadzieniem wiśniowym, przekładany czekoladą z orzechami włoskimi.. pychota. Polecam wszystkim:) Jak się cieszę, że to już niedługo!!

    maciejbis2@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  67. Anonimowy21/12/12

    Zapach kakao, które robiła mi babcia z prawdziwego mleka, a do tego świeży chleb upieczony przez moją babcię z prawdziwym swojskim masełkiem... to była harmonia zapachu, a do tego jak smakowało...
    a teraz w sklepach to wszystko sztuczne (justynapolejowska@o2.pl)

    OdpowiedzUsuń
  68. Anonimowy21/12/12

    Dla mnie zapach przywołujący najmilsze wspomnienia, to zapach z kuchni Babci, gdy gotowała i wypiekała swoje specjały. Nikt tak jak ona nie potrafił piec i gotować. Niestety nie mogę już czuć tych pięknych zapachów, jednak ciągle mam je w pamięci i czasem wspominając czuję je, jakbym właśnie stał nad garnkami Babci i wyjadał z nich pyszności palcami widząc ten karcący wzrok, a jednocześnie uśmiechnięte oblicze. To dziwne jak dokładnie i namacalnie człowiek potrafi odtworzyć zapach. Czuje się, jakby właśnie docierał do naszych nozdrzy. Był tam też zawsze chleb, który Babcia zanosiła do miejscowego piekarza i wypiekała w jego piecu. Nie trzeba było do niego żadnych wyszukanych dodatków. Ciepły, chrupki, z grubą skórka, wystarczyło masło i odrobina soli. Bo chleb jest dobrem samym w sobie.

    honadi@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  69. Anonimowy22/12/12

    Już widzę wszystkich zdziwione miny
    na wieść, że napiszę o zapachu rodziny
    która w moim domu cudnie pachnie w święta
    drugiego takiego zapachu nie pamiętam

    Czy da się go opisać? co to za pytanie!
    już Wam wszystkim odpowiadam na nie

    i od razu z miejsca, by nie tracić czasu:
    pachnie jak choinka przyniesiona z lasu
    jak grzyby suszone gdzieś w kącie ukradkiem
    jak kolęda żywo zaśpiewana z dziadkiem

    jak ryba pod kartoflem podana ze szpinakiem
    jak ciasto, które pachnie świeżo utartym makiem
    jak kompot zrobiony z suszonych śliwek
    prezenty, opłatek i sianko prawdziwe

    żarty, rozmowy i uśmiech na twarzy
    i co w tym najlepsze, że to się nie marzy
    to jest naprawdę i choć czas nas zmienia
    ten zapach to dla mnie najmilsze wspomnienia.


    marcinr19@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  70. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  71. Anonimowy22/12/12

    Zapach, który wywołuje u mnie najmilsze wspomnienia jest może nietypowy, ale nie powinien dziwić osób, które wychowywały się w latach 80-tych. Jest to zapach gumy balonowej Kaczor Donald :) Dzieciństwo zawsze kojarzy się sielankowo i choć moje ułożyło się tak, że bardzo wcześnie musiałam "wydorośleć" również wspominam je z rozrzewnieniem. Pamiętam, że od najmłodszych lat bardzo dużo pomagałam w domu. Gdy mama była w pracy, ja zostawałam z babcią, której byłam prawą ręką. Babcia nie wychodziła już z domu, bo była słabiutka, więc jednym z moich obowiązków było robienie zakupów. Pamiętam taki sklep z warzywami niedaleko naszej kamienicy, w którym od progu roznosił się zapach owoców i kiszonej kapusty. Pani sprzedająca była uroczą osobą i chyba bardzo mnie polubiła, bo zawsze kiedy niej przychodziłam po zakupy częstowała mnie wspomnianą wcześniej "balonówą". Do dziś pamiętam jej smak, przyjemność z robienia balonów i historyjki, które były załączane do każdej gumy. To była prawdziwa frajda. Do dziś mi tak zostało, że potrafię cieszyć się z małych rzeczy - dobrze jest ocalić w sobie cząstkę dziecka :)

    kamilagrotowska@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  72. Anonimowy22/12/12

    TEN zapach królował w mieszkaniu mojego dziadka. TYM aromatem przesiąknięty był salon, który wydawał mi się wówczas ogromny i tajemniczy. Obrazy wiszące na ścianach, mosiężne figurki, które dziadek zbierał namiętnie, by poddać je procesowi patynacji, kilimy, dostojne biurko – to wszystko było dla mnie szalenie magiczne i fascynujące. Świat dziadkowego salonu nocą odgrodzony był od reszty rzeczywistości ciężkimi, żółtawymi zasłonami. Pod balkonowymi drzwiami stała sporej wielkości figura lwa. Zwierzę ważyło chyba tonę i miało chronić cały dobytek przed złodziejami. By czytelnik mógł wyobrazić sobie, jak wyglądało tamto miejsce, musiałby poczuć także TAMTEN zapach. Zapach trudny do opisania i, czego przez długi czas bylem pewny, nie do odtworzenia.

    Dwanaście lat temu dziadek pozwolił sobie na coś wprost skandalicznego. Długo nie mogłem się pogodzić z tą dziadkową samowolą, gdyż – proszę sobie wyobrazić – dziadek nie pytając się nikogo o zgodę – umarł. Mieszkanie trzeba było zlikwidować i w ten sposób w przeszłości rozpłynął się salon i kilimy. Kolekcja mosiężnych figurek została rozparcelowana, biurko oddane dalekim krewnym. Zapach zniknął razem z meblami, drobiazgami i żółtawymi zasłonami. Przepadł aż do chwili…

    Aż do chwili, gdy razem z mamą przekroczyłam próg antykwariatu. Porcja powietrza, którą wtłoczyłem wtedy do płuc zawierała cząsteczki właśnie TEGO zapachu. Stwierdzilem na głos: „tu pachnie zupełnie jak u dziadka”. Na co mama odrzekła, że to po prostu zapach… kurzu.

    kosa280@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  73. Anonimowy22/12/12

    Od rana wszyscy zabiegani, a ja stoję w drzwiach i zastanawiam się o co chodzi. Z kuchni mama krzyknie by sprzątać, tata z pokoju woła by podać klucz dziesiątkę, brak jak czołg przechodząc wali mnie w bok krzycząc "posuń się młody", a ja stoję jak wryty i myślę nadal o co w tym wszystkim chodzi.
    Mijają godziny, zabawki ze mną czas spędzają w zabawach, za ścianą mojego pokoju zgiełk już cichszy, "ciekawe o co chodzi?". Wychylam głowę zza drzwi. Dziwny zapach do mnie dobiega. Taki lekki, zimny i świeży. Zapach radosnej gonitwy, zabawy bez opamiętania, chwil beztrosko spędzanych poza domem. Wychylam głowę dalej. Zainteresowanie moje silniejsze od ciała, które swoimi krokami do głównego pokoju mnie zaniosło.
    Tam stała, zielona, wysoka i piękna. To ona swoim zapachem przywołała wspomnienia wakacji i to ona zapachniała świeżością. Ujęty płynąłem do niej niesiony wonną nutą lasu. Od tego czasu zapach świeżej choinki w domu, wymieszany z zapachami świątecznych przygotowań sprawia że znów czuję się jak zagubiony pięciolatek podczas domowych przygotowań. Czuję siłę wspomnień o bliskich którzy zawsze towarzyszyli mi w otoczeniu jej zapachu. Czuję się po prostu szczęśliwy.

    Pozdrawiam wszystkich i życzę wesołych oraz szczęśliwych świąt bożego narodzenia.
    szaber@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  74. Jest jeden taki charakterystyczny zapach, który już na zawsze będzie mi się kojarzył tylko z moją mamą i jej świątecznym krzątaniem się po kuchni. Mianowicie, jest to zapach pieczonych w piekarniku babeczek marchewkowych nadziewanych białą czekoladą. To bardzo charakterystyczny, słodki, cudowny zapach. Oprócz tego, że co roku poprawia humor, to przywołuję też masę wspomnień z dzieciństwa, kiedy z bratem wprost nie mogliśmy się doczekać, aż dostaniemy chociaż po jednej takiej babeczce. Czasem stosowaliśmy nawet dywersję i iście partyzancki metody zdobywania babeczek z chowaniem się pod stołem i różnych podobnych akcji:) Prawie zawsze się udawało, a mama nigdy nie była zła. Wręcz przeciwnie - cieszyła się, że nam tak smakują jej marchewkowe babeczki;)

    mieszkomajewski@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  75. Niestety będę musiał się wybić z zapachowej konwencji pieczenia i ogólnie jedzenia, bo akurat nie to kojarzy mi się, niesamowicie pozytywnie, z dzieciństwem. Woń ta wywarła na mnie tak duży wpływ, że do dzisiaj (mam 23 lata) uwielbiam tego typu słodkie, romantyczne, ciepłe zapachy. Bardzo długi czas nie wiedziałem co to za zapach, skąd pochodzi i dlaczego wzbudza we mnie tak dobre wspomnienia. Miewałem sytuacje, kiedy po minięciu się na ulicy z obcą kobietą po prostu stawałem uśmiechając się. Wiedziałem już wtedy, ze chodzi o perfumy. O zapach kobiecych perfum, które czułem raz na kilka lat, po przypadkowym spotkaniu obcej kobiety, a które wywoływały we mnie intensywne poczucie dobra i ciepła. Niedawno, dzięki zbiegowi okoliczności, dowiedziałem się, że sprawcą całego zamieszania, są perfumy, które moja mama kupiła na początku lat dziewięćdziesiątych - Givenchy Amarige. De facto, są to ulubione perfumy mojej mamy, lecz są drogie, więc miała je tylko raz – mnie zapach utkwił na tyle mocno w podświadomości, że wszystko co pachnie, tym specyficznym słodkim bukietem, kojarzy mi się po pierwsze cudownie dobrze a po drugie przekierowuje moją wyobraźnie bezpośrednio do dzieciństwa.

    glazewski.jacek@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  76. Anonimowy23/12/12

    Sierpień... koniec lata... polska wieś niedaleko naszego miasteczka... Tutaj wychowali się moi Rodzice, tutaj mieszkają moi dziadkowie i tutaj co roku spędzam z bratem wakacje. Zboże już skoszone suszy się na strychu, w sadzie zaczynają dojrzewać jabłka, czekamy też na pierwsze śliwki... Moja Babcia spracowana, przygarbiona życiem, ale uśmiechnięta i radosna bo ma przy sobie wnuki. A my tej radości nie do końca świadomi, beztroscy, szczęśliwi, że możemy z kuzynostwem w podchody się bawić. Na placu przed domem babci gramy w dwa ognie, przekrzykując się i śmiejąc na przemian... Babcia otwiera okno i woła: "Dzieci chodźcie - ciasto upiekłam!" Porzucona piłka świadcząca o niedawnej zabawie... A my ze stukotem biegniemy po drewnianych schodach i wpadamy zdyszani do mieszkania Babci. Zapach drożdżowego ciasta owija nas i drażni nasze nosy, w ustach każdy z nas już czuje ten wspaniały smak... Ciasto z chrupiąca kruszonką, z jabłkami z babcinego sadu, grubo krojonymi, żeby sok puściły... Ciasto z prawdziwego pieca chlebowego, jeszcze ciepłe, tak jak lubimy. Do tego mleko prosto od krowy i czas się dla nas zatrzymuje... Ten zapach i smak ciasta mojej Babci przywoływany w tej chwili budzi wzruszenie i świadomość, że nic go nigdy nie zastąpi...

    pajucha@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  77. Anonimowy23/12/12

    Najwspanialszy jest bez wątpienia zapach świeżo wypieczonego chleba. Potrafię zjeść taki cały bez żadnych dodatków samemu, bo taki jest pyszny. Niestety bardzo rzadko udaje mi się taki znaleźć w sklepie, bo trudno mi wstać wcześnie rano. Zapach świeżo wypieczonego chleba przywołuje we mnie wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa, a jednocześnie wprawia mnie w melancholijny nastrój i zawsze wtedy żałuję, że nie mogę sam być taki świeży i piękny jak pachnący bochenek.

    guregori (at) interia . pl

    OdpowiedzUsuń
  78. Najwspanialszym zapachem dla mnie, jak i dla całej mojej rodzinki jest zapach świeżo uwędzonego mięska i wędliny. Cały rytuał związany z wędzeniem trwa około 2 tygodni. W zbudowanym przez nas wędzaku (który służy także jako grill na działce) przyrządzane jest zarówno mięso jak i ryby. Przed samym uwędzeniem, wszystko leży około 1,5 tygodnia w marynacie. Gdy jest już po wszystkim, w naszym domu przez długi czas unosi sie przepiękny zapach wędzonych potraw, który przyciąga nawet największego niejadka, mojego brata, do lodówki. :) Taka domowa wędzona szyneczka smakuje najlepiej ze świeżo upieczonym chlebem. :)

    OdpowiedzUsuń
  79. Anonimowy23/12/12

    Zapach fig i daktyli kojarzy mi się z niedzielnymi zimowymi porankami u mojej babci, gdzie często budził mnie aromat świeżego ciasta figowego, które jeszcze ciepłe podkradaliśmy przy śniadaniu! To ciasto pełne fig, daktyli i rodzynek szczególnie dobrze smakuje zawsze zimą! Pamiętam do dziś, jak po obiedzie zasiadaliśmy do warcabów, zajadaliśmy się Figowcem, popijając go ciepłym kakao, a babcia wtedy właśnie zdradzała nam jakiś kulinarny sekret,który przekazała jej mama! Fajne, to były czasy...;-), a kiedy zawsze poczuję aromat fig lub daktyli, to od razu przypominają mi się te mroźne, ale cudowne niedzielne ranki...:-)
    timus@buziaczek.pl

    OdpowiedzUsuń
  80. Odkąd pamiętam, świat zapachów był dla mnie niemal tak samo istotny, jak kraina barw i dźwięków. Zapachy sprawiają, że czuję się gdzieś dobrze lub - przeciwnie - obco. Po zapachu poznaję bratnie dusze - bo zwykle lubią podobne aromaty jak ja. Zapachem można mnie nawet... uwieść.

    A wspomnienia? To też zapachy, całe mnóstwo aromatów, które - jak w tej słynnej historii z magdalenką u Prousta - potrafią ni stąd, ni zowąd, przywołać dawno zapomniane wizje, uczucia i wrażenia... Tak jest chociażby z chlebem z jednej z piekarni w moim rodzinnym mieście - żaden inny nie pachnie tak pięknie. Tamten zapach i smak będę pamiętać zawsze, choćbym nawet zapomniała, jak się nazywam. Przywożony o świcie z dopiero co otwartej piekarni, już podczas jazdy na rowerze wyglądał z zakupowej torby i wodził - za nos - na pokuszenie...

    Jeśli jednak miałabym wybierać mój ukochany aromat, to chleb znalazłby się na pierwszym miejscu ex aequo. Ma bowiem poważnego konkurenta do tego tytułu. CYNAMON.

    Zapach cynamonu kojarzy mi się z domem i poczuciem bezpieczeństwa. Z jabłecznikiem mojej mamy. Z ryżem, który - odkąd pamiętam - jadło się u mnie w domu właśnie z tą przyprawą. I z wieczorami zimowymi, spędzanymi przy gorącej herbacie, najpierw w Grodzisku, później w Krakowie, a niebawem - bo właśnie się przeprowadzam - w Poznaniu. Jeśli gdzieś się zadomowię, prędzej czy później pojawia się w tym miejscu ta jedyna, cudowna, cynamonowa nuta...

    Nie wyczujecie jej od razu, o nie. Czasami zagłusza ją zapach książek, świeżo upieczonego ciasta, czasem wątły, chemiczny aromat płynu do naczyń albo woń miasta, wdzierająca się do mojej samotni przez uchylone okno. Jednak prędzej czy później cynamon wraca, zakrada się do nosa i kusi, kusi...


    I wtedy właśnie - wiedzcie o tym - znajdujecie się najbliżej mnie i całej mojej domowej magii... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ta cynamonowo-chlebowa wiedźma to ja:

      anulawawrzyniak@gmail.com

      ;)

      Usuń
  81. Anonimowy23/12/12

    Mi Święta nie przywodzą na myśl czegoś wyjątkowego. Te zapachy powtarzają się co roku i wiem, że powtarzać się będą, dlatego ciężko Święta traktować jako wspomnienie. Przynajmniej tak to odbieram.

    To, co przenosi mnie ZAWSZE do lat dziecięcych to zapach piekarni i... sklepu mięsnego. Zawsze z mamą na zakupach musiałam wyciągnąć jakieś pieniądze, najczęściej właśnie na świeżą bułkę i "parówkę do rączki" - pani w mięsnym zawsze z uśmiechem obierała parówkę ze skóry, a ja szczęśliwa, na miejscu zapychałam się nią i poprawiałam chrupiącą bułą. Ten rytuał skończył się wiele lat temu, dlatego też przenoszą mnie do niego już tylko zapachy. Chciałam nawet powtórzyć dla żartów nasz dawny zwyczaj, gdyby nie fakt, że zdrowie nie pozwala mi na spożywanie mąki pszennej. Nie ukrywam, że maszyna do chleba ułatwiłaby mi życie, gdyż sprzedawcy często nie są w stanie zagwarantować, że w ich pieczywie nie ma szkodliwego dla mnie składnika.

    sleepingbeauty@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
  82. Anonimowy23/12/12

    Krysia szybko wstała, ubrała się i pobiegła do sklepu. Na stole miała przygotowane pieniądze, wzięła je z pospiechem i schowała do lewej kieszeni u spodni. Gdy wychodziła dokładnie zamknęła drzwi i schowała kluczyki do swojej nowej, różowej torebeczki. Szczęśliwa i uśmiechnięta wybiegła z klatki. I tu na dworze Felek i Ela bawili się w piaskownicy. Krysia przywitała się z przyjaciółmi i zaprosiła ich na śniadanie.
    Barbara, mama Krysi, już wstała, posprzątała i zaczęła robić smaczne śniadanie. Wyjęła na stolik w kuchni jogurt naturalny i ulubione musli córki. Wyjęła z lodówki różne dżemy, żółty ser i... Basia, stwierdziła, że znając córkę, zaprosi Elę na śniadanie, więc zrobiła szybko ciasto na placki z jabłkami.
    Postawiła patelnie na gazie i już zaczęła smażyć placki.
    Gdy Basia już kończyła, do domu weszła żywym krokiem Krysia, Felek i Ela.
    Basia uśmiechnęła się ciepło do dzieci i zaprosiła do stołu. Aromat od placków był tak intensywny, a zarazem delikatny, że Krysia kochała te ciepłe chwile w domu gdy para uderzała w twarz, to były najszczęśliwsze i najwspanialsze zapachy dzieciństwa - jabłko.

    Krysia to ja, łatwiej mi było pisać w trzeciej osobie, więc wyszło takie małe opowiadanie.

    krysia826@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  83. Anonimowy23/12/12

    Chleb, chleb..chleb! Uwielbiam ten ciepły, jeszcze mięciutki o chrupiącej skórce. Kiedy moi rodzice prowadzili jeszcze sklep, a miałam wtedy może z 6 czy 7 lat, podjadałam piętki chleba z porannej dostawy. Co tu dużo mówić..byłam małym chlebożercą ;p Teraz zapach prawdziwego chleba jest dla mnie jedynie pokusą nie do spełnienia. Od 3 lat jestem na diecie bezglutenowej i mimo, że prawdziwego chleba od tej pory nie jem, to o każdej porze dnia i nocy jestem w stanie przypomnieć sobie jego zapach :)
    Julia
    pantakoina1@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  84. Anonimowy23/12/12

    Prawdziwe święta pachną i smakują tym co najlepsze w naszej tradycyjnej, polskiej kuchni. Grzybami, kwaszonym barszczem, karpiem, ciastami i korzennymi przypraw oraz prawdziwym domowym chlebie na słoninie i drożdżach,doprawionym dużą ilością kminku.

    sandra00@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  85. Anonimowy23/12/12

    Dla mnie najcudowniejszym zapachem jest zapach wsi, takiej prawdziwej wsi z łąkami, lasami, działkami oraz zwierzętami. Takiej wsi na której mam szczęście mieszkać. Codziennie po obudzeniu otwieram okno na oścież i wdycham cudownie czyste, rześkie powietrze przepełnione różnorodnymi aromatami. Wiosną czuć zapach - świeżej trawki, która lekko przebija się przez ziemię i wychyla się w stronę słońca. - rosy, która osiadła na wszystkim i błyszczy się cudownie jak diamenciki, - wilgotnej ziemi, dość ciężki i intensywny, ale bardzo przyjemny. Latem czuć zapach - świeżo skoszonej trawy, która leży łanami na całej łące i czeka na wysuszenie,a potem czuć zapach siana, świeży i delikatny - zapach kwiatów, całej mnogości kwiatów, poczynając od ogrodowych róż, mieczyków, bratków, piwonii aż po te kwiatki łąkowe takie jak rumianek, mak czy chabry, powietrze jest przepełnione tymi aromatami, - zapach zboża, kiedy idąc przez pole przesuwamy ręką po kłoskach, - zapach owoców na drzewach, taki świeży i słodki. Jesienią czuć zapach - warzyw wykopywanych przed zimą, marchewki, cebulki, selera, pora ... , - zapach spadających liści, każde drzewo pachnie inaczej, - zapach lip, cudowny i uzależniający, - zapach zrywanych jabłek, soczysty i aromatyczny, zapach słomy po koszeniu zboża, intensywny i drażniący. Zimą czuć świeżość śniegu i mrozu, inny zapach na zimowy dzień kiedy jest słonecznie, a zupełnie inny kiedy jest pochmurno.
    Może nie wszyscy zauważają takie drobnostki jak zapachy poszczególnych dni i pór roku, ale ja to zauważam i czuję każdego dnia. Wdycham głęboko powietrze i rozkoszuję się każdym aromatem, każdą nutką zapachu i jestem dumna z tego, że mogę mieszkać na wsi i doświadczać tak cudownych zapachów i widoków.

    Życzę Ci wesołych świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku!

    Pozdrawiam serdecznie!

    Renata D.
    sheyla888@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  86. Konkurs w sam raz dla mnie, ponieważ we mnie to właśnie zapachy pozostawiają najsilniejsze wspomnienia. Tych ukochanych mam tyle, że naprawdę ciężko wybrać ten jeden jedyny.
    Niewątpliwie w kategorii mojego osobistego "Top 10" plasują się:
    1. osobisty zapach mojej mamy (krem Nivea wymieszany z perfumami plus do tego osobisty zapach ciała). Nikt nigdy nie będzie pachniał tak jak mama.
    2. niedzielne poranki, ja kilkuletnia krzątająca się po domu i zapach jajecznicy na kiełbasce autorstwa taty.
    3. zapach kawy codziennie rano świeżo mielonej przez mamę w starym ruskim młynku.
    4. zapach ciepłego chleba z pobliskiej piekarni i te kawałki odrywane na oślep z bochenka, bo nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie dojdziemy do domu.
    5. zapach świeżo skoszonej trawy na działce babci. Do tej pory kojarzy mi się z dzieciństwem, beztroską i wakacjami.
    6. zapach rosyjskiej chałwy, który otulał słodyczą jak nic innego na świecie. Takiego zapachu i smaku już niestety dawno nie czułam.
    7. zapach właśnie piekącego się ciasta za każdym razem jest tak samo kuszący i piękny.
    8. zapach letniego deszczu. Uwielbiałam tuż po wychodzić na dwór i chłonąć, chłonąć, chłonąć. Zawsze wtedy mówiłam "Mamo czujesz? Jak tu pięknie pachnie deszczem!".
    9. zapach leśnych grzybów, dopiero co przywiezionych z wyprawy. Jeszcze gdzieniegdzie ze ściółką czy liśćmi, ale aż proszą, żeby wtulić w nie nos.
    10. zapach moich ulubionych perfum, do których zawsze wracam, choć bywają chwilowe romanse z innymi flakonikami. To jednak te jedne jedyne, konkretne będą zawsze u mnie na pierwszym miejscu.

    e mail: mirabell2@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  87. Anonimowy23/12/12

    Dobrze, że nie mam takich wspomnień jak moja Mama, która w święta brała ślub. Do tej pory opowiada mi, że najwyraźniej pamięta zapach... skarpet ministranta ;)

    Mnie na szczęście święta kojarzą się po prostu z zapachem... świąt! To specyficzny aromat, niespotykany w żadne inne dni. Mieszanka cudownej woni mandarynek, serników, cynamonu i czekolady, którą dostawałam od Mikołaja. To jedyny w swoim rodzaju zapach - szczęścia, który otula serce.

    Pozdrawiam ciepło!
    agajaga@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  88. Anonimowy23/12/12

    Zapach, który wywołuje we mnie niepojete wspomnienia ...to perfumy mojej babci. Nigdy, przenigdy nie udało mi się odnalezc już takiego identycznego zapachu. Połączenie 3 aromatów bergamotki, jaśminu oraz współczesnych perfum Chanel 5. Pamiętam tą szklaną butelkę, która na pewno była większa od opakowań współczesnych perfum, stała u dziadków w sypialni na toaletce. Babcia opowiadała, że dziadek kupił je od wędrującego marynarza. Do dnia dzisiejszego pamiętam ten aromat kiedy wtulałam się w sukienkę babci, czułam się beztrosko i tajemniczo..i tak bardzo chciałam już być dorosła. Nawet listy, które pisała do mnie babcia pachniały i mogłam poczuć jej obecność. Pomimo, że szukałam tego aromatu po całej Europie...nigdy nie odnalazłam identycznego. Tylko czasem przeglądając rzeczy babci nagle czuje ten aromat, tak jakby babcia stała obok mnie..Otwierając pudełko z pamiątkami po babci, czuje się jakbym otwierała drzwi do jej domu...ten zapach to zapach zwycięstwa, marzeń, siły, geniuszu i magii...:) Może odnajdę kiedyś ten tajemniczy zapach zamknięty w skroplonych wspomnieniach.

    Cecylia

    cecylia6@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  89. MOI DRODZY - PÓŁNOC MINĘŁA! zamykam przyjmowanie komentarzy do konkursu!

    OdpowiedzUsuń
  90. Anonimowy24/12/12

    Juz byly wyniki?

    OdpowiedzUsuń
  91. Anonimowy26/12/12

    Kto wygrał???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://czarownica-agata.blogspot.com/p/zwyciezca-konkursu-z-philipsem.html


      :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)